czwartek, 26 maja 2011

Co to za ptak ?

Niedawno przeszukując internet trafiłem na bloga plamka mazurka. Adam Wajrak
i jego znajomi pokazują tam nieprzeciętne znakomitości. Oglądanie jest niebywałą
ucztą. Gorąco polecam. Za jego sprawą mnie przypomniało się pewne zdarzenie
sprzed dwóch lub trzech lat.

W pewien upalny dzień zmęczony usiadłem w leżaku i z lekka przysypiając
obserwowałem nasze minioczko wodne. Zauważyłem, że na płyciznę wody sfrunął
ptak i zaczął się kąpać. Rozchlapywana woda widziana pod słońce tworzyła kropelkową
tęczę lśniąc wieloma kolorami.

A mnie jak obuchem uderzyła myśl, że coś ciekawego dzieje się zawsze wtedy
gdy nie mam przy sobie aparatu fotograficznego.
Delikatnie zsunąłem się z leżaka i na czworaka odszedłem na taką odległość aby go
nie płoszyć. A dzieliło nas około cztery metry. Po czym zerwałem się na równe nogi
i pognałem do domu. Chwyciłem aparat i nie zważając na jego ustawienia wróciłem
w pobliże oczka wodnego. Mój ptak był już po kąpieli. Stał na zaimprowizowanej
z bloczków i deski, ławce. Trwała dalsza część toalety. Stroszył piórka. Rozgarniał
je dziobem. Ustawiał się do wiatru i słońca. Przy tym biegał po ławeczce w coraz
innym miejscu wystawiając się do słońca. Na nic nie zwracał uwagi.

Robiłem zdjęcia bez krycia się. Jak zwykle aparat nie nadążał za mną. Jak zwykle
miałem niewłaściwy obiektyw i niewłaściwe ustawienia.
Z całej masy zrobionych zdjęć dało się wybrać kilka. W międzyczasie ptak przeniósł się
na sąsiedni płotek. Tym samym zwiększył odległość ode mnie.
Wybrałem jedno ciekawe zdjęcie i go Wam przedstawiam z pytaniem:
Co to za ptak tak się piękni ? A właściwie drapie za uchem.

Dla osoby, która pierwsza odpowie poprawnie na to pytanie mam nagrodę niespodziankę.

piątek, 20 maja 2011

Wczoraj po południu...

tuż przed godz 17:00 do naszego ogrodu usiłował wślizgnąć się niepostrzeżenie ?
samochód.
Niestety zauważono go i sprowadzono policję, trzy jednostki straży pożarnej
oraz pogotowie ratunkowe.
Oprócz płotu zniszczono dwa stare pięknie kwitnące bzy.




niedziela, 15 maja 2011

A teraz będzie nie po kolei.

Piąty był Atos.
Szósty był Buran.
Siódma jest ADA.

Ada w marcu skończyła trzy lata. Kupiliśmy ja w lipcu. Miała wtedy cztery miesiące.
Zdecydowałem się po dwóch latach od odejścia BURANA , psa wielu ojców i matki owczarki
niemieckiej, psa w typie owczarka niemieckiego. Po jego odejściu nie chciałem już mieć psa.
Jednak po roku, z początku całkiem nieświadomie przeglądałem strony internetowe o psach
 i ogłoszenia w gazetach. Wszystko jednak odkładałem. Coraz częściej rozpoczynałem z żoną rozmowy o psach.
No i nadszedł ten lipiec. Było gorąco. Siedzieliśmy na ganku. Przeglądałem lokalną gazetę.
Było tam ogłoszenie o tym, że sprzedadzą sukę owczarka niemieckiego, cztero miesięczną,
błękitną. Coś w podświadomości kazało mi zainteresować się tym ogłoszeniem. Był podany
tylko telefon. Był to numer z naszej gminy. W pierwszej chwili pomyślałem, że to hodowla
z naszej miejscowości, bo taka tu jest.
Poprosiłem żonę by zatelefonowała bo czułem, że ja bez namysłu bym ją po prostu kupił.
Okazało się, że to hodowla z sąsiedniej wsi. Wsiedliśmy w samochód i po paru minutach
byliśmy na miejscu. Suka została sama z miotu. Nikt jej nie chciał kupić. Jeszcze jej nie widziałem, a pomyślałem, że chcę ją mieć. Przekonywałem siebie, że muszę ją kupić bo jeśli nikt jej nie chce to trafi gdzieś na łańcuch lub do schroniska. Wyceniono ją wyjątkowo
na 300,- zł. Poprosiłem o pokazanie jej. Właściciel zaproponował żebyśmy zobaczyli najpierw jej rodziców. W głębi ogrodu były kojce dla psów. Wypuszczono dwa piękne psy.
Zgodnie przebiegły dwa duże okręgi wokół ogromnego wybiegu. Rosło na nim kilka drzew owocowych. Na dany znak zatrzymały się koło nas. Zrobiły na nas wielkie wrażenie.
Później właściciel wypuścił suczkę, która plątała się wokół jego nóg. Po dojściu do nas całkowicie
nam zaufała. Ponieważ zawahałem się z decyzją o zakupie ( uświadomiłem sobie ogromną odpowiedzialność za tego szczeniaka i ograniczenia jakie jej obecność wprowadzi w naszym życiu) cena spadła do 250,- zł. Żona akceptowała. KUPIŁEM !!!!!!!!!!!!!
Kiedy formalności zostały załatwione piesa podeszła z nami do samochodu i bez oporów zaczęła się gramolić do środka. Po paru minutach byliśmy w domu wywołując sensację bo rodzinie nie mówiliśmy o chęci kupna psa.


I zamieszkało z nami takie coś.

środa, 11 maja 2011

dzisiaj rano

Wstając rano i wędrując z moją piesą  po okolicy odkrywam nowe miejsca,
a właściwie inne spojrzenie na często mijane i niczym się nie wyróżniające miejsca.
Wczesna pora i specyficzne dla wczesnego poranka oświetlenie każą fotografować.
Dzisiaj są to wstające poranne mgły:



oraz rosa, która obsiadła dosłownie wszystko:



czwartek, 5 maja 2011

Gościnnie

Ja, ta dziabnięta w nos córka niewiele pamiętam z tego zdarzenia. Wyglądu i wielkości psa kompletie sobie nie przypominam. Pamiętam uczucia .... ooooo jaki śliiiiczny piesek.......zachwyt był dominujący i to on został w mojej pamięci. Realną pamiątką  po spotkaniu z psiakiem jest cieniutka blizna na nosie.  Przygoda ta absolutnie nie zraziła mnie do psów. Bardzo je lubię ale czuję respekt.

wtorek, 3 maja 2011

Czwarty był epizod z psem...

Minęło sporo czasu. Poznałem dziewczynę mojego życia. Przyjęła moje oświadczyny.
Urodziła nam się córka. Zmieniliśmy mieszkanie. Ja zmieniłem pracę.
I kiedy któregoś deszczowego dnia dotarłem do pracy panowało tam wielkie poruszenie.
Wszyscy chodzili, szeptali o czymś rozprawiali.
Zaprowadzili mnie do jednego z pokoi i pokazali leżącą na podłodze kupkę ręczników.
Obok na taborecie leżały drugośniadaniowe kanapki.
Kiedy przykucnąłem aby zobaczyć co kryje się pod ręcznikami, rozchyliły się i zobaczyłem
głowę psa. I piękne przerażone oczy.
Przez cały dzień wszyscy się nim zajmowali. Wszyscy chcieli aby to ich śniadanie zjadł
pies.
Pies przyplątał się do kolegi idącego do pracy. I tak pojawił się w naszym biurze.

Ponieważ mieliśmy ruchomy czas pracy tzn. , że każdy mógł przychodzić o dowolnej porze w przedziale dwóch godzin. Oczywiście można było wychodzić po przepracowaniu
ośmiu godzin. Praca była akordowa i ani się nie obejrzałem jak zostało nas w pracy
tylko trzech bo tego dnia później zaczynaliśmy.
I powstał problem co zrobić z psem bo wszyscy opiekunowie czym prędzej wynieśli się do domu. Koledzy dojeżdżali z daleka i nie mogli go zabrać. I tak znowu padło na mnie.

W międzyczasie piesek się oswoił i był bardzo ruchliwy.
Nieduży foksterier biało brązowy. Nie można go było zostawić samego na noc w firmie.

Tak więc w domu zjawiłem się z psem. Dla niego to był kolejny stres związany z nowym miejscem i nowymi ludźmi.

Po pierwszym oswojeniu się z nowym przybyszem córka mocno nachyliła się nad nim
chcąc go pogłaskać. Pies kłapnął zębami i skaleczył ją w nos. Mocno krwawiła.
Szybko jechaliśmy na pogotowie. Nosek został zaklejony. Obeszło się bez szycia.

Później z psem jechałem do weterynarza w celu zbadania go. Groziły dziecku zastrzyki
przeciw wściekliźnie. Po rozmowie weterynarz zaproponował pozostawienie psa w lecznicy i obiecał znaleźć mu nowy dom. Nie wiadomo czy przyczyną był strach czy pies
nie lubił dzieci.
Na szczęście piesek był zdrowy.

Teraz wiem, że pies nie chciał ugryźć tylko ostrzec przez kłapnięcie zębami w powietrzu.
Byli jednak zbyt blisko siebie i nastąpiło zderzenie kła z noskiem.

Z żalem rozstaliśmy się z czwartym psem. Naprawdę był ładny.

niedziela, 1 maja 2011

Zjawa ...

Pies zjawa istnieje w mojej pamięci jako Bernardyn co zagryzł kury i tak już zostanie bez względu na to jak było naprawdę.
W moim domu rodzinnym ja byłem tym, który karmił, wyprowadzał, czesał i musiał
z duszą na ramieniu załatwiać wszystkie psie sprawy. Myślę, że gdyby ktoś inny odważył się
wejść do psa to również został by wylizany z radością.

A teraz o wywołaniu mnie do odpowiedzi............
Odpowiedź ujął bym tak:

1. Gdybym nie był tym kim jestem to byłbym fotografem.
2. Gdybym nie był tym kim jestem to byłbym artystą malarzem.
3. Gdybym nie był tym kim jestem to byłbym zaklinaczem psów.
4. Gdybym nie był tym kim jestem to byłbym kloszardem.
5. Gdybym nie był tym kim jestem to strach pomyśleć kim mógłbym być.
6. Jestem tym kim jestem i jestem szczęśliwy.

Nie jestem godzien aby wywoływać kogoś do odpowiedzi.

Serdecznie pozdrawiam czytających .........