środa, 31 sierpnia 2011

Nie zakończona historia jednej łapy. c.d. (3)

Tak samo jak u człowieka przy alergii pokarmowej nie muszą występować sensacje
zołądkowe. Jeśli jesteśmy uczuleni na jakiś pokarm to najczęściej dostajemy
swędzącej wysypki na ciele. Dużo psów ma kłopoty skórne przede wszystkim.

Przeszukując internet dużo czytałem na temat karmienia ogólnie i o metodzie BARF.
Poza tym poprzednie moje psy nie dostawały suchej karmy bo jej po prostu nie było.
Nie było też żadnych kłopotów ze skórą.
Na temat BARFu nie znalazłem złych opinii. Wielu psiarzy pisze, że po przejściu na karmienie
BARF pozbyli się wielu kłopotów.

Postanowiłem nie czekać trzy miesiące na efekty zmiany karmy.
Od 1 sierpnia przeszliśmy na karmienie BARFem. Nastąpiło to w sposób dość gwałtowny.
Po prostu od 1 sierpnia zero suchej karmy.

Powyższe zdjęcie pokazuje sposób zabezpieczenia łapy.

Piszę to ostatniego dnia miesiąca. Minęło 4,5 tygodnia.
Przez ten czas:
1. chętnie zjada nową karmę,
2. nic nie straciła ze swojego wigoru,
3. kupki są mniejszę i mniej pachną,
4. nie tyje i nie chudnie,
5. I CO NAJWAŻNIEJSZE  !!! ANI RAZU NIE POLIZAŁA - JESTEM PEWNY
    W 100 procentach !!!!!!!!!!!!! ŁAPA JEJ NIE INTERESUJE.
6. Zupełnie nie wyczuwam żadnego zgrubienia,
7. W niektórych miejscach byłej rany sierść nie odrasta,
8. W niektórych tak i wokół też odrasta i miejsce po ranie jest przykrywane
    przez sierść,
9. Wargi się zagoiły i nie trzeba już smarować,

Ja jednak nie mam odwagi przestać zabezpieczać łapę. Boję się też
przechwalić aby nie spowodować nawrotu.
Nie wiem co będzie później. Na razie łapa będzie opakowywana.
Jak długo jeszcze ? Nie wiem.

wtorek, 30 sierpnia 2011

Nie zakończona historia jednej łapy. c.d. (2)

Piszę to z nadzieją, że ktoś dopowie i uzupełni moje
doświadczenia o brakujące ogniwo, a może ktoś inny
czytając to wpadnie na właściwy trop i pomoże sobie.

Tak więc, co było dalej...?
Po kilku dniach i wyraźnych postępach  w gojeniu przyłapałem
piesę jak pocierała ranę kagańcem, jego bokiem. Rana
oczywiście była pozbawiona naskórka i mokra.
Znakomity sposób zabezpieczenia przed lizaniem nie zdał
egzaminu.
A swoją drogą jak bardzo musiało to przeszkadzać

Postanowiłem użyć kołnierza ochronnego. Podejrzewam,
że pierwszą noc Ada spędziła na stojąco, bo rano znalazłem ją tam
gdzie została wieczorem. Dwa tygodnie męczyliśmy się z tym wynalazkiem.

Łapa się szybko zagoiła i uznałem, że można kołnierz zdjąć. Przez kolejny miesiąc
Ada nie interesowała się swoją łapą. Po kolejnych kilku dniach rana była
świeża, rozlizana.
Przez ten cały czas poszukiwałem ostatecznego rozwiązania problemu.

Jednoczesnie z tymi problemami od pewnego czasu pojawiło się pierzchnięcie
dolnej wargi po obu stronach pyska, w kącikach. Od weta dostawaliśmy
krem do smarowania. Pomagał na chwilę, a Ada broniła się
przed smarowaniem. W czasie kolejnej konsultacji w lecznicy Pani
stwierdziła, że te dwie sprawy są powiązane ze soba i żeby spróbować
smarować tribiotykiem.
Ada nie broniła się teraz, a postepy było widać wyraźnie.

Po przeanalizowaniu wszystkiego co udało mi sie wyczytać uznałem,
że spowodowane to jest alergią pokarmową, która może pojawiać się
w różnych okresach nawet przy podawaniu dobrej karmy.

Postanowiliśmy działać w tym kierunku. Od 1 lipca zmieniliśmy karmę
na antyalergiczną. Przez tydzień był spokój, a poźniej nowe lizanie.

Stwierdziłem, że tak naprawdę to mamy szczęście ponieważ
ogranicza się to do jednego miejsca, na jednej łapie.
To co ludzie opisują budzi przerażenie.

Mówiono mi, że pierwsze efekty zmiany karmy wystąpią po 3-4
miesiącach od dnia zmiany karmy.
W dalszym ciągu cały czas szukałem wiadomości.
Po trzech tygodniach było źle.
Do zabezpieczania łapy zacząłem stosować stare skarpetki.
Po obcięciu części przedniej powstał tunelik zakładany na łapę.
Do ściągacza oraz do dolnej części została wszyta gumka.
Dodatkowo poniżej górnej gumki owijam skarpetkę wąskim plastrem z rolki.
Plaster nie jest elastyczny i pies nie ściąga.

W lipcu już przy nowej karmie lizała skarpetę w miejscu rany tak,
była w tym miejscu wyraźnie mokra. Nie powodowało to jednak
uszkodzenia rany. Była tylko wilgotna. Oczywiście skarpetę
często zmieniam Mam trzy na zmianę. Na spacery zdejmuję.
Zakładam zawsze gdy nie mogę dopilnować.
Ada przyzwyczaiła się i cierpliwie leży w czasie zmiany i smarowania
warg.
Tak dobrnęliśmy do końca lipca.
Perypetie sierpniowe następnym razem.

piątek, 26 sierpnia 2011

Nie zakończona historia jednej łapy. c.d. (1)

W międzyczasie zacząłem stosować różne środki wspomagające gojenie
ran. Dobre efekty dawało smarowanie srebrem koloidalnym. Gojenie
się było bardzo powolne i dlatego 1 kwietnia udaliśmy się do lecznicy,
w której kiedyś były leczone poprzednie psy, a zwłaszcza Buran
po wypadku.
Pan doktor zaakceptował smarowanie łapy srebrem (to naturalny
antybiotyk ). Nakazał jednak bezwzględnie zastosować kołnierz
zabezpieczający przed lizaniem. Kupiłem go.
Kiedy po powrocie do domu przymierzyłem to wdzianko zobaczyłem
w oczach Ady strach i jeden wielki wyrzut. Oczy krzyczały " dlaczego
mi to robisz ?!!!"

Na drugi dzień kupiłem kaganiec. Obszerny, druciany z plastikową nakładką
z przodu. Oceniłem, że dzięki tej nakładce lizanie nie jest możliwe.
Niestety rano noga była rozlizana.

Wziąłem nienamakalny sznurek i wplotłem między pręciki kagańca.
Z zadowoleniem przygladałem się....a Ada wystawiła język z boku
i polizała nogę zanim zdążyłem zareagować !
Jeszcze dwukrotnie dowijałem kolejne warstwy sznurka.
Widać to wyraźnie na fotografiach.


Na tej fotce widać ranę na tylnej łapie.



W następnych dniach Ada łapy nie lizała i zaczęło się goić.

Ze szczególną radością

witamy Mola i jego Panią. Cieszymy się, że dołączyliście do nas. Molo w marcu tego roku
odwiedził dzieci z naszego przedszkola. Poniżej dwie fotografie z wizyty.


Ada tutaj dziękuje Jasnej 8 i Edicie za niezawodność i wsparcie.
Ada prosi Was o przyjęcie wyróżnienia , którym jest poniższa pysznogłówka.



Ada nie będzie miała nic przeciwko skopiowaniu tego trofeum.

środa, 24 sierpnia 2011

Przejściowe kłopoty

mam z połączeniami dogobzika z albumami fotograficznymi.
Jest to spowodowane awarią komputera.
Awaria już usunięta, naprawiamy jeszcze ścieżki dostępu do zdjęć.
Myślę , że długo to nie potrwa.
Przepraszam i proszę o cierpliwość.

poniedziałek, 22 sierpnia 2011

Nie zakończona historia jednej łapy.

Jakoś tak pod koniec grudnia zeszłego roku zauważyłem, że na tylnej lewej
łapie Ady jest zgrubienie wielkości ziarna bobu. Na jego powierzchni Ada
wylizała ranę.
Nie wiem co było pierwsze, rana czy zgrubienie.
Pan wet. zadecydował, że guz należy wyciąć i to szybko. Że to na pewno
nie jest nic złośliwego, ale usunąć trzeba. Zgodziłem się aby wycinek
został dany do zbadania.
Zabieg odbył się 4 stycznia. Pełna narkoza, operacja się udała.
6 stycznia do kontroli. Wszystko w jak najlepszym porządku.
8 stycznia do kontroli. Wszystko w jak najlepszym porządku.
Dostaliśmy leki na cały tydzień.
10 stycznia rozpoczęliśmy samodzielne zmienianie opatrunku robienie
zastrzyków.
11 stycznia rano okazało się, że nasza Ada rozpakowała sobie łapę
i rozpoczęła leczenie na własną rekę, a raczej łapę.
Aby nie pozbawić koniec łapy dopływu krwi oraz z braku doświadczenia
prawdopodobnie zbyt lekko okręciliśmy plastrem.
Wszystkie szwy zostały przykładnie wylizane.
Do wyznaczonego terminu kontroli dnia 18 stycznia rana zaczęła się goić
i na kontroli wszystko było w porządku.

Ada niestety nauczyła się opatrunek zdejmować. I wiadomo lizała.
Zawijaliśmy i pilnowaliśmy. Niestety wystarczało parę sekund aby
polizała. Ale czy to jej wina ? :-)

Nietety pojawiła się nowa rozlizana rana i pod nią zgrubienie
Teraz byłem pewny, że pierwsza była lizana rana, a drugie było zgrubienie.

26 marca, w sobotę wizyta u weta. Zadecydował, że trzeba ponownie
wyciąć i wycinek dać do zbadania. na pytanie o poprzednie wyniki
badania nastąpiło gorączkowe szukanie wyniku. Papieru nia dało się
znaleźć , a Pan doktor zaglądnął do komputera i oznajmił,
że jest zapisane, a guz był nie złośliwy. Poniewż za badanie
niemało zapłaciłem wzbudziło to moją nieufność.

Zacząłem intensywnie poszukiwać informacji i opisów podobnych
przypadków.

Nie mam niestety zdjęć z tego okresu. Nie miałem głowy aby
pomyśleć o udokumentowaniu tego.

sobota, 13 sierpnia 2011

Z ostatniej chwili

Pan Papug Spinel uległ wreszcie moim namowom i zgodził się na sesję zdjęciową.







A u nas znowu pada.

Czy to już jesień ?

Po nocnym padaniu deszczu. Rano zaświeciło słońce.


W porannym świetle można było zobaczyć



I ostatnie maczki wtulone w miedzę.


I grzywy kolb kukurydzy stojące na sztywnych łodygach.
I wrotycz.


I jeszcze coś w trawie.



Te skarby poranka dedykuję tym wszystkim, którzy poświęcają czas i odwiedzają mnie,
a szczególnie moim życzliwym obserwatorom.
Pozdrawiam i życzę miłego łykendu ( co za słowo) ;-)))))))

piątek, 12 sierpnia 2011

Nominowano nas drugi raz

ale kiedy przeczytałem o tym Adzie zaczęła nerwowo ziewać. Kiedy pytałem
o co chodzi zaprowadziła mnie do wieszaka ze smyczami. Trąciła nosem codzienną
czerwoną po czym usiadła przy drzwiach wyjściowych. Poszliśmy na mały spacer.
Po powrocie powiedziała, żeby podziękować. Tak więc pięknie dziękujemy KISIE
za wyróżnienie. Powiedziała też żeby poprosić aby następnym razem była to taka dobra
szpikowa kość wołowa :-)))

środa, 10 sierpnia 2011

Oszołomiło nas

to zaszczytne wyróżnienie. Pięknie dziękujemy Ewci (http://kotyewci.blogspot.com/2011/08/superwiesci.html )

Kiedy zacząłem zastanawiać się co napisać o sobie Ada położyła łapę na moim kolanie,
a jej oczy mówiły, że nic z tego, że teraz jej kolejka.
Zostało postanowione tak:
1. lubię biegać i robię to z pasją,
2. lubię dostawać dobre smakołyki i zawsze wywącham kieszeń , w której są schowane,
3. lubię chodzić na spacery i ciągnę aby jak najszybciej dojść do ciekawych miejsc,
4. lubię uczyć się nowych sztuczek ale szybko się zniechęcam,
5. lubię przynosić piłki i droczyć się z panem,
6. lubię jechać samochodem i poznawać nowe miejsca,
7. lubię wchodzić do wody i nie tracić gruntu pod łapami.

Nie możemy się zdecydować kogo nominować bo wszyscy są wspaniali.
Może uzupełnimy to później ? ;))


Ada

wtorek, 2 sierpnia 2011

Zdarzyło się niedawno

Od wielu lat (nikt dobrze nie pamięta od kiedy) jest z nami Pan Papug. Ma na imię
Spinel. Mieszka w klatce ustawionej w kuchni. Wypuszczany jest raczej nieczęsto.
Kiedyś Pan Spinel częściej fruwał po mieszkaniu.
Latem klatka wystawiana jest na ganek aby mógł przekomarzać się z dzikimi
ptakami, na które głośno wrzeszczy.

Gdy pracowałem w drewutni, a psy biegały luzem co jakiś czas zaglądałem
czy aby nie psocą czegoś. Mignęło mi, że Ada ma w pysku coś szarego.
Pomyślałem, że ściągnęła jakąś szmatę. Na wszelki wypadek kazałem to coś
zostawić.

Szybko do niej podszedłem i zobaczyłem leżącego bez ruchu Pana Spinela.
Cały wymemlany i zaśliniony. Kiedy wziąłem go w dłonie poczułem
walące ze strachu serce. Ptak żył. Zaniosłem go do klatki. Leżał na dnie
klatki bez ruchu. Po dwóch godzinach chuchania i dmuchania zaczął się
ruszać i pić wodę.

O dziwo nie licząc posklejanych piór wyszedł z tego bez większego uszczerbku.
Zgubił kilka piór.

Jak wydostał się z zamkniętej klatki możemy się tylko domyślać. Posądzamy o to
Adę. Mogła unieść odsuwane drzwiczki nosem przy usiłowaniu dokładnego
obwąchania.



Spinel nie okazuje żalu ani pretensji o to i uważa Adę za swoją przyjaciółkę.
Pogwizduje na nią. Gdy w jakiś sobie tylko wiadomy sposób dowiaduje się,
że Ada chce wejść do domu. Zaczyna gwizdać w taki sposób jak robimy
to my gdy przywołujemy piesę.

Skąd papuga wie, że pies będzie chciał wejść do domu ?
Tego nikt nie wie.

Na fotografii mój piąty pies, Atos, który też żył w przyjaźni ze Spinelem.