środa, 25 lipca 2012

ŻNIWA


U nas w tym roku sypie słabo. Na małe plony ma wpływ niekorzystna pogoda. 
Susza w maju miała decydujące znaczenie.

poniedziałek, 23 lipca 2012

ZAKUPY




Po południu pojechałem na zakupy do dużego Tesco. W sklepie okazało się, że okulary zostawiłem w samochodzie i korzystanie ze zrobionej listy produktów ograniczyło się do zgadywania oraz do odtwarzania z pamięci i częściowo na podstawie ogólnego kształtu zapisu. Gdy napełniłem wózek sklepowy wybrałem się na poszukiwanie kasy z małą kolejką. Przystanąłem jako trzecia osoba z pełnym wózkiem za młodymi ludźmi z małym dzieckiem. Dziecko siedziało w wózku na zakupach. Trzymało w rękach serki w kubeczkach i biło brawo przy ich pomocy. Jednocześnie śpiewało coś bardzo głośno i nie dawało się uciszyć. Dorośli rozmawiali po rosyjsku. W sklepie było dużo ludzi i kolejka przy naszej kasie zaczęła się wydłużać. 

Za mną ustawiło się małżeństwo starszych ludzi z małymi zakupami, wśród których wyróżniał się ogromny arbuz. Spoczywał na ramieniu pana , który z trudem utrzymywał go we względnej równowadze. Nie mieli ani wózka, ani koszyka. Kupione drobiazgi pani trzymała w rękach. Pan co jakiś czas posapywał i niezgrabnie przekładał arbuza na drugie ramię. Pani wygłaszała monolog na temat jak to jest gdy mąż nie słucha żony i nie chciał wziąć wózka. Monotonnym głosem w sposób dość opisowy wyjaśniała panu ile ma prze niego kłopotów z utrzymaniem paru drobiazgów w rękach.

Za tą parą ustawiła się mocno starsza pani z wózkiem pełnym rozmaitych towarów. Ubrana na szaro w dosyć grube ubranie widocznie przegrzewała się o czym świadczyły wypieki na twarzy
i błyszczące oczy. Była bardzo ruchliwa, zaglądała w różne miejsca i oglądała różne przedmioty na przy kasowym regale. próbowała też nawiązać rozmowę z parą od arbuza. Poprzedzająca ją para ani myślała dać się wciągnąć do rozmowy. 
Monolog pani od arbuza płynął wartkim strumieniem.

Za starszą niespokojną panią ustawił się bardzo wysoki , chudy marynarz. Koścista nie ogolona twarz, a na głowie marynarska czapka bez daszka z wyszytą z przodu kotwicą. Ubrany
był w koszulę z krótkim rękawem w kolorową kratę, krótkie zielone spodnie z mocno wypchanymi kieszeniami po bokach. Na stopach miał wielgachne sandały.
W międzyczasie rosyjskie dziecko zostało wyjęte z wózka zakupowego i puszczone na podłogę. trzymając się dwóch serków homogenizowanych przeciskało się do tyłu kolejki powodując pościg i wołanie matki. Kolejka zaniepokoiła się i na chwilę zamilkła. Marynarz był
nie wzruszony. Jego czapka górowała nad wszystkimi, a oczy wpatrzone były w dal.

Mama małego uciekiniera ubrana była w dżinsowe spodnie biodrówki i krótką bluzkę
odsłaniającą brzuch, a gdy się pochylała nad dzieckiem znaczną część pleców. Zamieszanie
zwabiło chłopca, może sześcioletniego, który uwiesił się na bramce koło nieczynnej kasy.
Powieszony wisiał nogami z jednej , a głową z drugiej strony bramki. Kołysząc się powodował
stukanie bramki i szurał butami o posadzkę. Zaczęło mnie to irytować. Czas biegł powoli,
ale pierwsi klienci zaliczyli już kasę i towary na taśmę kasy zaczęli wykładać rosjanie. Wstawili
dziecko do wózka i ono wykładało wszystkie rzeczy na ladę. Musieli podawać mu gdyż wrzeszczało jak próbowali to robić sami. Oznaczało to jednak, że ja zbliżam się do kasy. 

Kasowanie towarów przebiegało sprawnie. Rosyjska pani wyjęła pieniądze odliczyła ile miała
 i okazało się, że to nie wystarczy, że kwota jest za mała. Chcieli dopłacić w Euro. Oczywiście to nie było możliwe. Kolejka na to nie zareagowała. Pan wypatrzył kantor wymiany walut i pobiegł tam.
Niestety w okienku nikogo nie było. Wszystko wskazywało na to, że nieobecność jest chwilowa.

Na zamieszanie przy kasie zwróciła uwagę starsza pani. Groźnie spojrzała do przodu
i powiedziała:
- co to za zwyczaje żeby przy dziecku chodzić z gołym brzuchem, wstydu nie mają.

Usłyszał to jej mąż, który właśnie podszedł prosić aby jeszcze jakiś czas poczekać na otwarcie kantoru. Z uśmiechem odpowiedział:
- ona ma bardzo ładny brzuch i ja lubię go oglądać,
i pogłaskał dziewczynę po brzuchu, i poszedł do kantoru.

Starsza pani zaczęła coś burczeć pod nosem i wzywać Boga na pomoc. Arbuzowa para
zamilkła.

Stojący sztywno marynarz niespodziewanie przemówił:
- widzicie kobieto nie trzeba nic mówić jak się nie ma nic do powiedzenia.

Starsza pani zaniemówiła. od strony nieczynnej kasy doleciał dziecięcy głos:
- w domu serial leci a babcia tu zakupy robi.

W czasie tej wymiany myśli skończyłem wykładać swoje zakupy na taśmę kasy i widząc jak pan pod arbuzem już nie wytrzymuje część rzeczy przesunąłem robiąc miejsce na arbuza.

Pan od arbuza położył go i głośno stwierdził:
- jakie to ciężkie.
Na to odezwał się marynarz:
- tak panie, bo starzy ludzie nie rozumieją młodych, a młodzi nie mają z kim rozmawiać i nie mają zrozumienia.

A pan od arbuza szeptem do mnie:
- panie ja tylko o tym arbuzie
i obaj się głośno roześmialiśmy.

Zaczęło się kasowanie moich zakupów i za chwilę kolejkę pożegnałem. ;-)

niedziela, 1 lipca 2012

Na życzenie

Byliśmy w Przelewicach w dniu takim jak dzisiejszy u nas. Temperatura koło 40 st.
Żar lał się z nieba. Taka pogoda nie sprzyja fotografowaniu. Giną szczegóły w cieniach i w miejscach oświetlonych są wypalone. Ogród jest przepiękny. Decyzja o jego założeniu zapadła w 1814 roku.








W następnym odcinku pokażę piękną ceramikę wystawianą wśród roślin.