Po południu pojechałem na zakupy do
dużego Tesco. W sklepie okazało się, że okulary zostawiłem w samochodzie i korzystanie ze
zrobionej listy produktów ograniczyło się do zgadywania oraz
do odtwarzania z pamięci i częściowo na
podstawie ogólnego kształtu zapisu. Gdy napełniłem wózek sklepowy
wybrałem się na poszukiwanie kasy z małą kolejką. Przystanąłem jako trzecia osoba z pełnym wózkiem
za młodymi ludźmi z małym dzieckiem. Dziecko siedziało w wózku na zakupach. Trzymało w
rękach serki w kubeczkach i biło brawo przy ich pomocy. Jednocześnie śpiewało coś bardzo
głośno i nie dawało się uciszyć. Dorośli rozmawiali po
rosyjsku. W sklepie było dużo ludzi i kolejka
przy naszej kasie zaczęła się wydłużać.
Za mną ustawiło się małżeństwo starszych ludzi z małymi
zakupami, wśród których wyróżniał się
ogromny arbuz. Spoczywał na ramieniu pana , który
z trudem utrzymywał go we względnej równowadze. Nie mieli ani wózka, ani koszyka. Kupione
drobiazgi pani trzymała w rękach. Pan co jakiś czas posapywał i niezgrabnie przekładał arbuza na
drugie ramię. Pani wygłaszała monolog na temat jak to jest gdy mąż nie słucha żony i nie chciał
wziąć wózka. Monotonnym głosem w sposób dość
opisowy wyjaśniała panu ile ma prze niego
kłopotów z utrzymaniem paru drobiazgów w rękach.
Za tą parą ustawiła się
mocno starsza pani z wózkiem pełnym rozmaitych towarów.
Ubrana na szaro w dosyć grube ubranie widocznie przegrzewała się o
czym świadczyły wypieki na twarzy
i błyszczące oczy. Była bardzo
ruchliwa, zaglądała w różne miejsca i oglądała różne
przedmioty na przy kasowym regale. próbowała
też nawiązać rozmowę z parą od arbuza. Poprzedzająca ją para
ani myślała dać się wciągnąć do rozmowy.
Monolog pani od
arbuza płynął wartkim strumieniem.
Za starszą niespokojną panią
ustawił się bardzo wysoki , chudy marynarz. Koścista nie ogolona
twarz, a na głowie marynarska czapka bez daszka z wyszytą z przodu
kotwicą. Ubrany
był w koszulę z krótkim
rękawem w kolorową kratę, krótkie zielone spodnie z mocno
wypchanymi kieszeniami po bokach. Na stopach miał wielgachne
sandały.
W międzyczasie rosyjskie
dziecko zostało wyjęte z wózka zakupowego i puszczone na
podłogę. trzymając się dwóch serków
homogenizowanych przeciskało się do tyłu kolejki powodując pościg
i wołanie matki. Kolejka zaniepokoiła się i na chwilę zamilkła.
Marynarz był
nie wzruszony. Jego czapka górowała
nad wszystkimi, a oczy wpatrzone były w dal.
Mama małego uciekiniera
ubrana była w dżinsowe spodnie biodrówki i krótką
bluzkę
odsłaniającą brzuch, a gdy się
pochylała nad dzieckiem znaczną część pleców. Zamieszanie
zwabiło chłopca, może
sześcioletniego, który uwiesił się na bramce koło
nieczynnej kasy.
Powieszony wisiał nogami z jednej , a
głową z drugiej strony bramki. Kołysząc się powodował
stukanie bramki i szurał butami o
posadzkę. Zaczęło mnie to irytować. Czas biegł powoli,
ale pierwsi klienci zaliczyli już kasę
i towary na taśmę kasy zaczęli wykładać rosjanie. Wstawili
dziecko do wózka i ono wykładało
wszystkie rzeczy na ladę. Musieli podawać mu gdyż wrzeszczało jak
próbowali to robić sami. Oznaczało to jednak, że ja zbliżam
się do kasy.
Kasowanie towarów przebiegało sprawnie.
Rosyjska pani wyjęła pieniądze odliczyła ile miała
i okazało
się, że to nie wystarczy, że kwota jest za
mała. Chcieli dopłacić w Euro. Oczywiście to nie było możliwe.
Kolejka na to nie zareagowała. Pan wypatrzył kantor wymiany walut i
pobiegł tam.
Niestety w okienku nikogo nie było.
Wszystko wskazywało na to, że nieobecność jest chwilowa.
Na zamieszanie przy kasie
zwróciła uwagę starsza pani. Groźnie spojrzała do przodu
i powiedziała:
- co to za zwyczaje żeby przy dziecku
chodzić z gołym brzuchem, wstydu nie mają.
Usłyszał to jej mąż,
który właśnie podszedł prosić aby jeszcze jakiś czas
poczekać na otwarcie kantoru. Z uśmiechem odpowiedział:
- ona ma bardzo ładny brzuch i ja
lubię go oglądać,
i pogłaskał dziewczynę po brzuchu, i
poszedł do kantoru.
Starsza pani zaczęła coś
burczeć pod nosem i wzywać Boga na pomoc. Arbuzowa para
zamilkła.
Stojący sztywno marynarz
niespodziewanie przemówił:
- widzicie kobieto nie trzeba nic mówić
jak się nie ma nic do powiedzenia.
Starsza pani zaniemówiła. od
strony nieczynnej kasy doleciał dziecięcy głos:
- w domu serial leci a babcia tu zakupy
robi.
W czasie tej wymiany
myśli skończyłem wykładać swoje zakupy na taśmę kasy i widząc
jak pan pod arbuzem już nie wytrzymuje część rzeczy przesunąłem
robiąc miejsce na arbuza.
Pan od arbuza położył go i głośno
stwierdził:
- jakie to ciężkie.
Na to odezwał się
marynarz:
- tak panie, bo starzy ludzie nie
rozumieją młodych, a młodzi nie mają z kim rozmawiać i nie mają
zrozumienia.
A pan od arbuza szeptem
do mnie:
- panie ja tylko o tym arbuzie
i obaj się głośno
roześmialiśmy.
Zaczęło się kasowanie
moich zakupów i za chwilę kolejkę pożegnałem. ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz