Dużo czasu minęło zanim pojawił się następny pies.
Pies znikąd.
Nikt nie widział , z którego kierunku przyszedł. Pewnego dnia pojawił się gdy została
otwarta furtka na ulicę.
Był zadbany, wyczesany, czyściutki. Nie był głodny ani spragniony.
Pewnie zwiedzał okolicę i wstąpił, ot tak sobie z ciekawości.
Duży pies. Bernardyn.
Wesoło towarzyszył nam do końca dnia. Wieczorem próbowaliśmy wyprowadzić go
na zewnątrz licząc na to, że obierze kierunek na swój dom, albo że ktoś go szuka
i znajdzie.
Nic z tego , ułożył się koło ganku i ani myślał się gdzieś wybierać. Tej nocy furtkę zostawiliśmy otwartą.
Na drugi dzień rano znaleźliśmy go w tym samym miejscu.
Przez cały dzień „pomagał nam” w różnych pracach. Zabierał przedmioty i z nimi uciekał,
a my nie mieliśmy odwagi z nim wojować.
Czuliśmy respekt, nie znaliśmy go.
Trzeciego dnia po południu zrobiła się awantura u sąsiadów. Gdy wybiegliśmy z domu zobaczyliśmy sąsiadkę wrzeszczącą na „naszego ?” psa.
A pies ????
Siedział w zagrodzie dla kur. Obok niego leżało kilka zagryzionych kur. Minę miał
zadowoloną, dumną. Nikomu nie dał się zbliżyć do kur.
Wtedy okazało się, że to jest mój pies i mam z nim zrobić porządek. Ani moje rodzeństwo, ani rodzice nigdy nie chcieli mieć psa. Tylko ja.
Ze strachem poszedłem do niego. Wszedłem do zagrody, a pies pozwolił zabrać ptaki
i zadowolony lizał mnie po rękach.
Nieszczęsne kury musieliśmy odkupić. Na szczęście mało ucierpiały poza utratą życia.
Nieplanowany zakup oczywiście nie był na rękę moim rodzicom.
Zastanawialiśmy się jaki cudem dostał się do ogrodzonych kur ? Sąsiadka zarzekała się, że furtki były zamknięte.
Następnego dnia nikt nie zauważył kiedy bernardyn zniknął. Pies zjawa. I gdyby nie
zagryzione kury nikt by nie uwierzył w tego psa.
Faktycznie pies zjawa. :) To dziwne, że w bernardynie ożył instynkt łowiecki. Przecież to psy pasterskie :) Moja nieżyjąca już Pepsi (mieszaniec bernardyna z podhalanem)to chodzące dobro i kury w życiu nie pogoniła a co dopiero żeby się do niej dobrać :) Co innego obecna Mała, ta kurom z pewnością nie przepuści. Próbkę miałam zeszłego lata, gdy młody kurczak od sąsiadki nieopatrznie zapędził się na nasz ogródek. Na szczęście przeżył spotkanie z wilczurką ;) ale wyszedł z tego lekko poturbowany. :)
OdpowiedzUsuńCiekawe :), wiedział, że jest Twój? :D...
OdpowiedzUsuńPs. zapraszam na swój blog, wyróżniliśmy dogobzik i liczymy na 6 prawdziwych tajemnic :) (http://kociki-abigail.blogspot.com/2011/04/6-tajemnic.html)