niedziela, 17 kwietnia 2011

Drugi był Czarek

              Postanowiliśmy odstawić go do domu.
Nie miałem obroży ani smyczy. Wziąłem pasek od spodni, zrobiłem dziurkę
w odpowiednim miejscu, zapiąłem na szyi psa i po południu poszliśmy
do jego domu.Nie pamiętam ile czasu zajęła mi droga. Szedłem oczywiście pieszo.
Oddałem psa, pogadałem z dawnymi kolegami i zadowolony wróciłem do domu.
Do dnia dzisiejszego nie wiem jak ten pies znalazł mnie i dlaczego mnie ?
               Po tygodniu Czarek wrócił. Odtańczył taniec radości nie odstępował
ode mnie. Tym razem do cioci Heńka wybrałem się nazajutrz. Oddałem psa
właścicielce.
               Kiedy po następnym tygodniu wróciłem ze szkoły Czarek czekał na mnie
przed domem. W korytarzu na podłodze siedział kominiarz.
               Okazało się, że pies nie protestował gdy kominiarz wchodził. Ponieważ
nikogo nie było w domu biedny kominiarz przez cztery godziny był uwięziony w korytarzu.
A trzeba pamiętać, że był to czas kiedy telefony komórkowe jeszcze nikomu się nie śniły.
Kiedy go uwolniłem powiedział, że miałem szczęście przychodząc po takim czasie
gdyż on nie ma już siły się złościć. Przez długi czas śmialiśmy się z tej sytuacji.
                                                                               rysuje Ewa - dziękuję
               Następnego dnia odprowadziłem Czarka do jego domu.
Ciocia Heńka opowiedziała,że znika zaraz na drugi dzień po jego
odprowadzeniu i nie wie którędy on idzie do nas, że trwa to tydzień.
Zaproponowała żeby zamieszkał z nami bo do niej przychodzi
co kilkanaście dni gdy jest głodny i znowu znika.
Kiedy po wieczornym powrocie do domu opowiedziałem o tym
postanowiliśmy zrobić mu legowisko w przedpokoju. Za żadne skarby
nie chciał tam być. W korytarzu stała stara komoda, która mojemu Ojcu służyła
jako rupieciarnia na różne narzędzia i materiały. Za komodą na jej
długości był kawałek miejsca. I właśnie w tym kącie postanowił
zamieszkać nasz nowy pies.
                Przez cały tydzień Czarek był z nami. Kiedy zaakceptowaliśmy nową
sytuację nasz nowy pies zniknął.. Pojechałem rowerem do jego poprzedniej
właścicielki. Tam go też nie było. Smutno minęło kilka dni. Kolejnego
dnia wieczorem Czarek wrócił. Był brudny, wychudzony, morda
mu się śmiała. Odpoczął przez kilka dni i znowu zniknął.
               Musieliśmy uznać jego prawo do przebywania tam gdzie chciał. Żadne
próby zatrzymania go na dłużej nie odnosiły skutku. Kiedy był z nami
był wspaniałym psem. Kiedy go z nami nie było pewnie też był
wspaniałym psem tylko do dzisiaj nie wiem gdzie.
Z perspektywy czasu myślę, że pomieszkiwał u różnych osób po trochu.
                Pewnego dnia rano w czasie gdy od dłuższego dnia go nie było, przyszła
dalsza sąsiadka z wiadomością, że nasz pies wpadł po samochód i nie żyje.
Poprzedniego dnia wieczorem usłyszeli drapanie do drzwi. Kiedy je
otworzyli zobaczyli na progu psa. Już nie żył. Umarł przed chwilą.
Mocno poturbowany doczołgał się do drzwi i drapał. Do swojego domu,
do nas nie miał siły wędrować. Wziąłem koc i przyniosłem go.
Pochowałem Czarka w naszym ogródku tam gdzie lubił często leżeć.
                                                                                  Był moim psem ponad rok.

3 komentarze:

  1. Czarek miał swój świat którym chciał się dzielić z Tobą. To, że chciał wrócić do Ciebie w chwili gdy odchodził świadczy że Byłeś mu bardzo bliski.

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękna historia, szkoda że z takim smutnym zakończeniem. Ale widać, że Czarek miał niezależną duszę i sam decydował o swoim losie. Musiał być niesamowity!

    OdpowiedzUsuń
  3. Czarek miał coś z kota. Chodził swoimi ścieżkami.
    Ania

    OdpowiedzUsuń